Zegar z wahadłem

Zegar z wahadłem
Pewien uczony miał w swoim studio ogromny zegar ścienny, który wybijał uroczyście godziny, bardzo powoli, ale również bardzo głośno.

To panu nie przeszkadza? – spytał student.

Nie – odpowiedział uczony – dlatego że ciągle muszę zadawać sobie pytanie, co zrobiłem przez minioną godzinę.
A ty, co zrobiłeś z godziną, która właśnie upłynęła?

Wooden hearts on fabric background

Bruno Ferrero – opowiadania, bajki, rozważania

Zawsze trzeba podejmować ryzyko

Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.

Zawsze trzeba podejmować ryzyko

Zawsze trzeba podejmować ryzyko

Bowiem każdego dnia wraz z dobrodziejstwami słońca Bóg obdarza nas chwilą, która jest w stanie zmienić to wszystko, co jest przyczyną naszych nieszczęść. I każdego dnia udajemy, że nie dostrzegamy tej chwili, że ona wcale nie istnieje. Wmawiamy sobie z uporem, że dzień dzisiejszy podobny jest do wczorajszego i do tego, co ma dopiero nadejść. Ale człowiek uważny na dzień, w którym żyje, bez trudu odkrywa magiczną chwilę. Może być ona ukryta w tej porannej porze, kiedy przekręcamy klucz w zamku, w przestrzeni ciszy, która zapada po wieczerzy, w tysiącach i jednej rzeczy, które wydaja się nam takie same. Ten moment istnieje naprawdę, to chwila, w której spływa na nas cała siła gwiazd i pozwala nam czynić cuda. Tylko niekiedy szczęście bywa darem, najczęściej trzeba o nie walczyć. Magiczna chwila dnia pomaga nam dokonywać zmian, sprawia, iż ruszamy na poszukiwanie naszych marzeń. I choć przyjdzie nam cierpieć, choć pojawią się trudności, to wszystko jest jednak ulotne i nie pozostawi po sobie śladu, a z czasem będziemy mogli spojrzeć wstecz z dumą i wiarą w nas samych (…)
- Paulo Coelho

Sąd Ostateczny

Sąd ostateczny

Po wypełnieniu prostego i pogodnego
życia zmarła pewna kobieta i znalazła się natychmiast w długiej i
uporządkowanej procesji osób, które przesuwały się powoli w stronę
Najwyższego Sędziego. Przesunąwszy się do połowy kolejki coraz bardziej
przysłuchiwała się słowom Boga. Słyszała jak Bóg mówił do kogoś:

- Ty, co pomogłeś, kiedy miałem wypadek na drodze i zawiozłeś mnie do szpitala, wstąp do mojego Raju.

Potem mówił do kogoś innego: – Ty, co bez żadnego zysku pożyczyłeś wdowie pieniądze, wstąp, aby otrzymać wieczną nagrodę.

A potem znów: – Ty, który wykonywałeś bezpłatnie bardzo skomplikowane
operacje chirurgiczne, pomagając mi przynosić wielu ludziom nadzieję,
wstąp do mego Królestwa.

I tak dalej. Uboga kobieta przeraziła się bardzo, bowiem – choć
wysilała się jak tylko mogła – nie była w stanie przypomnieć sobie
żadnego szczególnego dokonania czy czynu w swoim życiu. Przepuściła
nawet kolejkę, by mieć więcej czasu na penetrowanie swojej pamięci, ale
nie wymyśliła niczego ważnego. Pewien uśmiechnięty ale stanowczy anioł
nie pozwolił jej ponownie przepuścić długiej kolejki. Z bijącym sercem i
z wielkim strachem dotarła przed oblicze Boga. Ogarnął ją natychmiast
swoim uśmiechem.

- Ty, która prasowałaś wszystkie moje koszule… Dziel się moją Radością!

Czasem jest nam bardzo trudno wyobrazić sobie rzeczy nadzwyczajne

w sposób zwyczajny.

Bruno Ferrero – opowiadania, bajki, rozważania

Posłuchaj Synu

Posłuchaj synu

Posłuchaj mnie, synu… Wkradłem się do twojego pokoju i mówię do ciebie, kiedy tak śpisz z rączką wciśniętą pod policzek, a jasne, wilgotne loczki spadają ci na czoło.

Parę minut wcześniej, gdy siedziałem nad gazetą, ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Z poczuciem winy przyszedłem do twego łóżeczka.

Byłem zły na ciebie. Złajałem cię, gdy szykowałeś się do szkoły, bo zaledwie zmoczyłeś twarz wodą. Miałem pretensje, że nie wyczyściłeś butów. Nakrzyczałem na ciebie, kiedy porozrzucałeś swoje rzeczy po podłodze.

Przy śniadaniu też miałem ci coś do zarzucenia. Rozlewałeś mleko. Przełykałeś w pośpiechu. Trzymałeś łokcie na stole. Za grubo posmarowałeś chleb masłem. Kiedy wychodziłem do pracy, a ty szedłeś się bawić, odwróciłeś się i pomachałeś mi wołając: „Cześć, tato!” Zmarszczyłem brwi i odparłem szorstko: „Trzymaj się prosto!”

Po południu znów było to samo. Kiedy wracałem do domu, zobaczyłem, że grasz sobie w kulki, na kolanach. Miałeś dziurawe skarpetki. Poniżyłem cię wobec twoich kolegów, zabierając do domu. „Skarpetki kosztują” – powiedziałem. Gdybyś musiał sam za nie płacić, bardziej byś uważał!” Pomyśl tylko, synu, usłyszeć coś takiego od ojca!

Pamiętasz, jak później, gdy czytałem w bibliotece, wsunąłeś się nieśmiało do środka, patrząc na mnie trochę jak zbity pies? Spojrzałem znad gazety, zniecierpliwiony, że mi przeszkadzasz, a ty zawahałeś się w drzwiach. „Czego chcesz?” – warknąłem.

Nic nie odpowiedziałeś, tylko nagle podbiegłeś do mnie, zarzuciłeś mi ręce na szyję i ucałowałeś.

Twoje ramionka objęły mnie z uczuciem, którym Bóg natchnął twoje serduszko ł którego nie zmroziło nawet moje zachowanie. Po chwili już cię nie było, tylko na schodach zatupały twoje nóżki.

Cóż, synu, wkrótce potem gazeta wysunęła mi się z rąk i poczułem nieprzyjemny niepokój. Co się ze mną dzieje? Nawyk krytykowania, strofowania – tak odpłacam ci za to, że jesteś chłopcem. A przecież nie chodzi o to, że cię nie kocham, tylko zbyt wiele oczekuję od tak młodego człowieka jak ty. Stosuję do ciebie miarę własnego wieku.

Jest w tobie tyle dobra i prawości. Twoje serduszko jest tak wspaniałe jak świat w górach. Widać to w twojej spontaniczności, z którą tu wbiegłeś, by pocałować mnie na dobranoc. Nic innego dziś się nie liczy, synu. Przyszedłem tu po ciemku i zawstydzony klęczę przy twoim łóżku.

To słabe zadośćuczynienie. Wiem, że nie zrozumiałbyś wiele z tego, co mówię, gdybyś mnie słyszał. Ale od jutra będę prawdziwym tatusiem! Będę twoim kumplem, będę cierpiał i śmiał się razem z tobą. Ugryzę się w język, zanim wypowiem słowa zniecierpliwienia. Będę sobie nieustannie powtarzał: „Przecież to jeszcze dziecko!”

Obawiam się, że wyobrażałem sobie, że jesteś już mężczyzną. Ale teraz, kiedy patrzę na ciebie, jak śpisz skulony i znużony, widzę, że jesteś jeszcze dzieckiem. Zaledwie wczoraj mama nosiła cię na ręku, a ty kładłeś głowę na jej ramieniu. Wymagałem od ciebie zbyt wiele, zbyt wiele.

W. Livengston Larned